Jak zostałam rękodzielnikiem...



Od jakiegoś czasu moją pasją jest rękodzieło. Uwielbiam szydełkować, tworzyć biżuterię i robić na drutach, ale chyba największą przyjemność sprawia mi efekt końcowy wielogodzinnego siedzenia przy wymarzonej robótce. Tworzenie uspokaja mnie, wycisza i sprawia, że przenoszę się w swój świat, gdzie odpoczywam 😉. Jak w każdej dziedzinie życia również i w rękodziele staram się rozwijać i poznawać nowe techniki rękodzielnicze oraz ćwiczyć swój warsztat, by dojść do perfekcji. No właśnie, ale jak to się stało, że w ogóle zostałam rękodzielnikiem? 

W zasadzie w moim życiu nie wydarzyło się nic specjalnego ;D. Od zawsze uwielbiałam rysować, składać coś, tworzyć, ale też przyglądać się mojej babci jak robiła na drutach. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy wzięłam do ręki druty, z nabranymi oczkami z różowej włóczki byłam tak bardzo podekscytowana tym, że coś stworzę, aż nie mogłam się doczekać. Babcia pokazała mi jak zrobić oczka prawe, oczka lewe i kazała usiąść obok. Oczywiście ja jako mała dziewczynka szybko i bez zastanowienia usiadłam po turecku koło kaloryfera i zaczęłam swoją pierwszą w życiu robótkę. To miał być szalik na zimę…. Niestety wyszła chusta 😊 Nie potrafiłam przerabiać równych ilości oczek i praktycznie w każdym rzędzie je dobierałam 😊 W tamtym momencie wiedziałam, że z drutami się nie zaprzyjaźnię, ale niestety pokochałam włóczki :D I tak, zostało do dzisiaj 😊

Od czasu zrobienia na drutach mojego pierwszego szalika – chusty – minęło sporo czasu zanim zrozumiałam, że włóczki są uzależniające. Jednakże zanim zaczęłam szydełkować lepiłam z plasteliny zwierzaki. To była moja odskocznia od szkoły, lekcji i tych wszystkich zajęć :D Rodzice kupowali mi coraz to nowe paczki plasteliny, a codziennie robiłam nowe zwierzątko – pamiętam, że miałam zrobione całe zoo. Potem skończyła się szkoła, poszłam do liceum, zajęłam się nauką i zapomniałam o plastelinie. Przez ten czas czegoś mi brakowało, niby się uczyłam, ale jednak miałam taki pewien niedosyt i brak czegoś czego nie potrafiłam nazwać. 

W końcu zaczęłam robić biżuterię – składać kolczyki, bransoletki, naszyjniki… Poznawałam co raz to nowe techniki, ale żadna nie potrafiła mnie zainteresować na dłużej. W końcu na jednej ze stron zauważyłam szydełkowaną bransoletkę z drobnych koralików TOHO. Tak jak wtedy zaświeciły mi się oczy tak chyba jeszcze nigdy wcześniej 😊 Od razu wiedziałam, że odnalazłam to coś, tylko jeszcze nie wiedziałam czy tak zadziałały koraliki czy szydełko 😊 Teraz już wiem, że to drugie :D 

Poszłam na studia i powili robiłam na szydełku bransoletki, aż w końcu w czeluściach Internetu znalazłam słodkiego małego króliczka, którego chciałam mieć. Był malutki, biały, z puchatym ogonkiem :D – zrobiony na szydełku. I tak zaczęła się moja przygoda z rękodziełem. Już wtedy każdą wolną chwilę spędzałam na szydełkowaniu. Teraz kiedy pracuje zawodowo – rękodzieło stanowi odskocznię od pracy. Pasja, która pozwala na relaks, przeniesienie się do swojego świata 😊 Taka jest moja historia, tak stałam się rękodzielnikiem 😉

Pozdrawiam serdecznie

Ewelina 😉


Zapraszam na nasz profil na Facebooku: EwiArt.handmade i Instagram: @ewiart.handmade

Komentarze

Popularne posty